Szymon Marciniak jest jednym z głównych kandydatów do prowadzenia meczu finałowego Ligi Mistrzów, ale możliwe, że na ten zaszczyt będzie musiał jeszcze rok lub parę lat poczekać. I to wcale nie z powodu kontuzji, lecz ze względu na politykę personalną Komisji Sędziowskiej UEFA.
Szymon Marciniak nie sędziował w pierwszej serii meczów eliminacji mistrzostw Europy, nie będzie sędziował w najbliższej kolejce Ekstraklasy, a być może także w następnej. Jest też bardzo prawdopodobne, że UEFA jednak nie wyznaczy go do prowadzenia finału Ligi Mistrzów, który w tym roku rozegrany zostanie w Stambule. Jednak przyczyny wcale nie są związane z aktualnym stanem zdrowia sędziego z Płocka, lecz z obawami o… przyszłość polskiego arbitra. Potwierdzają to źródła zbliżone do władz Komisji Sędziowskiej UEFA.
CZYTAJ TEŻ: Szymon Marciniak: musiałem na chwilę odpuścić, żebym za jakiś czas był gotowy do kolejnych wyzwań
Od lata 2021 roku sędzia Szymon Marciniak utrzymuje się w szczytowej formie. Niezwykle rzadko zdarza się, aby jeden arbiter w tak długim okresie sędziował tak wiele ważnych, prestiżowych, często trudnych meczów i prawie wszystkie prowadził znakomicie lub co najmniej bardzo dobrze. Sędziował tak wiele meczów Ligi Mistrzów, w tym wiele hitów z udziałem najlepszych klubów Europy, że już rok temu był jednym z zaledwie paru kandydatów do prowadzenia finału tych rozgrywek. Dla niektórych był nawet faworytem numer 1.
CZYTAJ TEŻ: Rafał Rostkowski: Szymon Marciniak może w tym sezonie zostać pierwszym polskim arbitrem finału Ligi Mistrzów
CZYTAJ TEŻ: Sędzia Szymon Marciniak w Marsylii walczy o finał
CZYTAJ TEŻ: Szymon Marciniak bez finału w UEFA, ale poleci na drugi mundial
Finał Liverpool – Real Madryt w Paryżu UEFA powierzyła jednak Francuzowi Clementowi Turpinowi. O ile akurat to było do przewidzenia, o tyle niewyznaczenie polskiego arbitra choćby na finał Ligi Europy Eintracht Frankfurt – Rangers FC czy przynajmniej na finał Ligi Konferencji AS Roma – Feyenoord Rotterdam było już polską porażką dyplomatyczną. Ale nie samego Marciniaka, lecz osób odpowiedzialnych za kontakty międzynarodowe. Wtedy wydawało się, że co się odwlecze, to nie uciecze i że już za rok, czyli w 2023, finał Ligi Mistrzów odbędzie się z udziałem polskich sędziów. Możliwe, że to się jednak odwlecze i to niekoniecznie tylko o kolejny rok. Paradoksalnie jedną z przyczyn mogą być ostatnie sukcesy międzynarodowe Szymona Marciniaka.
Po serii bardzo udanych meczów w Lidze Mistrzów Szymon Marciniak poleciał do Kataru, gdzie sędziował w mistrzostwach świata. Tam też wypadł znakomicie. W nagrodę został wyznaczony do prowadzenia finału Argentyna – Francja. Dramatyczny i widowiskowy mecz z dogrywką i rzutami karnymi uznawany jest za najlepiej sędziowany finał mundialu w historii. To sprawiło, że polski arbiter otrzymał wiele komplementów, nagród i wyróżnień – a dla wielu stał się najlepszym albo co najmniej najwybitniejszym sędzią na świecie.
I tu zaczyna się dla FIFA i UEFA problem zawierający się w pytaniu: jak traktować takiego sędziego – arbitra finału mistrzostw świata – aby mieć z niego pożytek możliwie jak najdłużej? Historia pokazuje, że odpowiedź wcale nie jest prosta.
Jeszcze nigdy żaden arbiter nie dostąpił zaszczytu pracy w trzech finałach: mistrzostw świata, Europy i Ligi Mistrzów. Natomiast już po dwóch finałach (jednym w Lidze Mistrzów), albo po półfinale w jednych prestiżowych rozgrywkach i finale w innych, zdarzały się przypadki znaczącej obniżki formy, załamania kariery arbitra, a nawet przedwczesnego jej zakończenia. Trudno tu mówić o przypadku czy nieszczęśliwym zbiegu okoliczności, bo zjawisko powtarza się od wielu lat. Dlatego musi dawać do myślenia osobom odpowiedzialnym za sędziowanie w rozgrywkach FIFA i UEFA.
Sandor Puhl, Viktor Kassai, Lubos Michel, Mark Clattenburg – każdy z nich w najlepszym okresie swojej kariery był arbitrem znakomitym, z czołówki światowej. Każdy sędziował dwa finały wielkich turniejów lub półfinał jednej wielkiej imprezy i finał innej, ale każdy z nich kończył karierę nie tak, jak wyobrażano to sobie wcześniej w FIFA i UEFA.
Sandor Puhl z Węgier w 1993 roku prowadził na stadionie Mar del Plata prestiżowy mecz FIFA Cup of Champions, w którym mistrzyni Ameryki Południowej, czyli Argentyna, pokonała mistrzynię Europy, Danię (1:1, 5:4 w rzutach karnych). W 1994 roku Puhl sędziował finał mistrzostw świata Brazylia – Włochy (0:0, w rzutach karnych 3:2), a trzy lata później finał Ligi Mistrzów Borussia Dortmund – Juventus Turyn (3:1). Miał wtedy 42 lata, czyli tyle samo, ile Szymon Marciniak ma obecnie.
Węgier sędziował przez kolejne trzy lata, ale poziom jego pracy wzbudzał coraz większe kontrowersje. Zdarzały mu się błędy, które zupełnie nie pasowały do arbitra znanego z finałów tak prestiżowych rozgrywek. UEFA była tak rozczarowana jego postawą, że w ostatnim roku jego kariery nie wyznaczyła go już do żadnego meczu Ligi Mistrzów, lecz tylko do trzech spotkań w Lidze Europy…
Jego rodak Viktor Kassai prowadził finał igrzysk olimpijskich w 2008 roku Nigeria – Argentyna (0:1). Miał wtedy zaledwie 33 lata. Dwa lata później prowadził półfinał mistrzostw świata Niemcy – Hiszpania (0:1), a w 2011 roku finał Ligi Mistrzów FC Barcelona – Manchester United (3:1). Czyli w wieku 36 lat miał już na koncie ogromne sukcesy, a przed sobą teoretycznie około dziewięciu lat kariery sędziowskiej.
Jednak rok później sytuacja zaczęła się gwałtownie odwracać. Mistrzostwa Europy w Polsce i na Ukrainie były dla niego bardzo nieszczęśliwe. W meczu Anglia – Ukraina (1:0) poważny błąd, wypaczający wynik meczu, popełnił dodatkowy sędzia asystent, tak zwany sędzia bramkowy. Kassai sam nie mógł tego błędu naprawić, a systemu VAR jeszcze wtedy nie było.
Forma Kassai’ego obniżała się tak znacząco, że na mistrzostwa świata w 2014 roku FIFA już go nie powołała. Na wielki turniej wrócił w 2016 roku, w czasie Euro prowadził wtedy trzy mecze, w tym ćwierćfinał Niemcy – Włochy (1:1, 6:5 w rzutach karnych). Potem niestety znowu sędziował słabiej. Na mundial w 2018 roku też nie dostał nominacji.
W trzech ostatnich sezonach kariery międzynarodowej sędziował w sumie zaledwie pięć meczów Ligi Mistrzów, czyli tyle, ile wcześniej czasem w ciągu roku. W ostatnim sezonie wystąpił w tych rozgrywkach już tylko raz. Na pożegnanie. Ze względu na wcześniejsze zasługi UEFA potraktowała go honorowo, aczkolwiek wymowne było to, że w podziękowaniu wyznaczyła mu mecz Atletico Madryt – Lokomotiw Moskwa (2:0) w ostatniej kolejce fazy grupowej, gdy kolejność w tabela tej grupy była już wcześniej ustalona.
Słowak Lubosz Michel miał 25 lat, gdy został sędzią FIFA. W 2008 roku prowadził finał LM Manchester United – Chelsea Londyn. Uczestniczył w większej liczbie różnych prestiżowych turniejów FIFA i UEFA niż wszyscy ówcześni sędziowie międzynarodowi z Polski razem wzięci i większej niż dotychczas Szymon Marciniak. Michel sędziował między innymi turnieje Euro w 2004 i 2008 oraz mundiale w 2002 i 2006.
Gdy zdał sobie sprawę, że już niewiele więcej może w sędziowaniu osiągnąć, przyjął propozycję pracy jako dyrektor ds. międzynarodowych w klubie Szachtar Donieck. Miał wtedy zaledwie 40 lat. Przyjął taką ofertę, choć był pewnym kandydatem do pracy w czasie mistrzostw świata w 2010 roku w RPA. To byłby jego trzeci mundial, a wiek pozwalałby mu sędziował również czwarty taki turniej. Miał realne szanse zostać najwybitniejszym arbitrem w historii piłki nożnej, ale czuł się już tak spełniony i usatysfakcjonowany swoimi osiągnięciami, że postanowił zająć się piłka nożną z zupełnie innej strony. Dla FIFA i UEFA to był cios i ważny sygnał, który władze sędziowskie obu federacji zapamiętały bardzo dobrze.
W podobnej sytuacji jak Puhl, Kassai czy Michel znalazł się Anglik Mark Clattenburg. Opisał to w swojej autobiograficznej książce pt. "Whistle Blower. My Autobiography" (tytuł jest dwuznaczny – można go tłumaczyć jako „Informator. Moja autobiografia” albo „Sygnalista. Moja autobiografia” lub nieco autoironicznie „Dmuchacz w gwizdek” czy „Dmuchający w gwizdek”).
W 2012 roku Clattenburg prowadził finał igrzysk olimpijskich Brazylia – Meksyk (1:2), a w 2016 roku dwa z trzech najbardziej prestiżowych finałów – najpierw sędziował finał Ligi Mistrzów Real Madryt – Atletico Madryt (1:1, 5:3 w rzutach karnych), a potem finał mistrzostw Europy Portugalia – Francja (1:0 po dogrywce).
Wkrótce później FIFA umieściła go na liście 53 kandydatów do pracy w czasie mistrzostw świata w 2018 roku. Clattenburg był kandydatem raczej pewnym, wręcz jednym z faworytów, bo był już bardzo doświadczony i utytułowany, a poza tym był jedynym na tej liście sędzią z Anglii. I wtedy otrzymał dwie propozycje: regularnego sędziowania w Chinach albo w Arabii Saudyjskiej. Chciał skorzystać z propozycji kontraktu i pracy w lidze saudyjskiej, ale zamierzał to łączyć z sędziowaniem w angielskiej Premier League. Dzięki temu mógłby bez przeszkód przygotowywać się do mundialu. Z Saudyjczykami był umówiony na 10 meczów w sezonie, a tyle samo lub nawet dwa razy więcej był gotowy sędziować w Premier League. Tyle że PGMOL, czyli organizacja zarządzająca sędziami i sędziowaniem w angielskich rozgrywkach profesjonalnych, nie wyraziła zgody, aby Clattenburg pracował na „dwóch etatach” w oddalonych od siebie krajach.
Anglik musiał więc wybrać, czy woli nadal pracować w Anglii z realnymi szansami na mundial, czy woli z tego zrezygnować dla sędziowania i rekordowo wysokich zarobków w Arabii Saudyjskiej. Za jeden rok pracy w lidze saudyjskiej kontrakt przewidywał 525 tysięcy funtów, czyli tyle, ile w najlepszej lidze świata mógłby zarobić przez osiem sezonów.
"Osiągnąłem prawie wszystko, co chciałem. Co jeszcze czeka mnie w sędziowaniu? Finał mistrzostw świata? Absolutnie, to byłoby spełnieniem marzenia. Wiedziałem, że polecę do Rosji na mistrzostwa świata w 2018 roku, ale jest prawie zero szans na to, że dostanę tam finał. Polityka to zweryfikuje. Nikt nie sędziował finału mistrzostw Europy i finału mistrzostw świata. To by zrobiło ze mnie najbardziej utytułowanego sędziego w historii. Moce w hierarchii sędziowskiej FIFA nie pozwolą na to, nie ma mowy.” – napisał Clattenburg. Wcześniej podpisał kontrakt z Saudyjczykami. "Moje relacje z Colliną zmieniły się po tym (…)” – wspomina w książce.
Clattenburg pisząc te słowa trochę się pomylił, było bowiem dwóch sędziów, którzy prowadzili finał mistrzostw świata i finał mistrzostw Europy. Szwajcar Gottfried Dienst dokonał tego w latach 1966 i 1968. Najpierw prowadził słynny finał MŚ Anglia – Niemcy (4:2), a potem mecz, który miał decydować o mistrzostwie Starego Kontynentu: Włochy – Jugosławia (1:1). Regulamin w przypadku remisu przewidywał wtedy nie rzuty karne, lecz powtórkę finału, a tę – zakończoną wynikiem decydującym o mistrzostwie Europy (2:0 dla Włoch) – prowadził już Hiszpan Jose Maria Ortiz de Mendibil. Z kolei Włoch Sergio Gonella podobne sukcesy odniósł w latach 1976 i 1978, z tym że najpierw prowadził finał ME Czechosłowacja – RFN (2:2, 5:3 w rzutach karnych), a później finał MŚ Argentyna – Holandia (3:1). Dienst sędziował ponadto dwa finały klubowych rozgrywek z udziałem mistrzów krajowych, ale wówczas nie była to Liga Mistrzów z udziałem większej liczby drużyn z najsilniejszych lig narodowych, lecz Puchar Europy Mistrzów Krajowych, w którym każdy kraj mógł być reprezentowany tylko przez mistrza lub ewentualnie także przez zwycięzcę poprzedniej edycji tych rozgrywek UEFA, które były też nazywane Pucharem Mistrzów lub Pucharem Europy. W 1961 roku Szwajcar prowadził finał Benfica Lizbona – Barcelona (3:2), a w 1965 roku finał Inter Mediolan - Benfica (1:0).
Clattenburg nie zrezygnował z sędziowania tak jak Słowak Lubos Michel, ale konsekwencje postępowania obu utytułowanych arbitrów międzynarodowych były dla FIFA i UEFA podobnie dotkliwe. Dla Angielskiego Związku Piłki Nożnej (The FA) być może nawet bardziej, bo na mundial do Rosji ostatecznie nie poleciał żaden reprezentant angielskich sędziów.
Szymon Marciniak wcześniej lub później prawdopodobnie również zostanie wyznaczony do prowadzenia finału Ligi Mistrzów. Jest oczywistym kandydatem, jednym z dwóch-trzech obecnie najpoważniejszych. Jednak zważywszy na historię innych sędziów, jest całkiem prawdopodobne, że z powodu sędziowania finału mistrzostw świata w Katarze UEFA przesunie Polaka z „pole position” na jakieś dalsze miejsce – drugie, trzecie, może czwarte. W ten sposób mogłaby odwlec moment, w którym sędzia Marciniak miałby na koncie dwa wielkie finały i byłby w takiej sytuacji, w jakiej wcześniej byli choćby Sandor Puhl czy dobry znajomy Marciniaka z Euro 2016 – Mark Clattenburg.
– Obecnie nie ma potrzeby, aby wyznaczać Szymona Marciniaka do prowadzenia finału Ligi Mistrzów w tym sezonie czy planować to już na następny rok. Oczywiście Polak jest znakomitym arbitrem, zasłużył sobie na finał mistrzostw świata i nikt poważny tego nie kwestionuje, ale został już doceniony, jest zadowolony i nie ma potrzeby rozpieszczać go kolejnym finałem. Są w Europie inni sędziowie, którzy również zasługują na prestiżowy finał, czekają na to od lat, więc UEFA musi podejmować rozsądne decyzje personalne – usłyszałem ze źródła zbliżonego do Komisji Sędziowskiej UEFA.
Polak jest ambitny, wciąż głodny kolejnych sukcesów, ale… ma dopiero 42 lata. Teoretycznie mógłby pracować dla FIFA i UEFA jeszcze przynajmniej przez osiem lat, strzec "Przepisów Gry" w kolejnych wielkich imprezach międzynarodowych – w latach 2024, 2026, 2028 czy 2030 – bo 50 lat skończy dopiero w roku 2031. A i wtedy nie musiałby jeszcze kończyć kariery. O ile będzie miał motywację i cele – a to zależy między innymi właśnie od tego, jak FIFA i UEFA będą prowadzić dalszą karierę finalisty mundialu w Katarze.
Według nieoficjalnych notowań największymi faworytami do prowadzenia tegorocznego finału Ligi Mistrzów są Anglik Anthony Taylor i Holender Danny Makkelie, ale w gronie kandydatów wymieniany jest też Słoweniec Slavko Vincić. Finałowa obsada zależy m.in. od formy arbitrów w następnych tygodniach, jak i od tego, z których krajów drużyny awansują do finału w Stambule. Szymon Marciniak w tym roku jest natomiast kandydatem numer 1 do prowadzenia finału Ligi Europy lub finału Ligi Narodów.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (934 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Przetwarzamy Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.